Interesujące i rzeczowe... (o budownictwie mieszkaniowym w Polsce)
: 29 sty 2016, 13:40
Znalezione i wydaje mi ze bardzo prawdziwe i szczere podejście do naszych Apartamentów 
Jak ktoś ma chwile czasu poczytać bo warto . . .
" Od ponad 10 lat zajmuję się szeroko pojętą obsługą inwestycji budowlanych. Z przykrością stwierdzam, że jakość dzisiejszego budownictwa mieszkaniowego niestety pozostawia wiele do życzenia. Kluczowym problemem jest nieadekwatna cena do jakości produktu (mieszkania w bloku). Choć sprawiedliwie przyznać trzeba, że są wyjątki, to jednak większość deweloperów kierując się zyskiem buduje z najgorszej jakości materiałów i byle jak. Jedynym kryterium wyboru jest cena. Na samym końcu wszystko picuje się kolorowym tynkiem i różnicy nie widać. Jednak syf i zgnilizna toczą konstrukcję już od początku. A grzeszków jest wiele, począwszy od budowania na terenach bagiennych, na gruntach trudnych, o kwaśnym odczynie (to powoduje korozję betonu i w tempie błyskawicznym rujnuje fundamenty; oczywiście można w takim przypadku zastosować solidną hydro-izolację dwuskładnikową typu ciężkiego, renomowanych firm, ale kto by tam w takie cymesy inwestował, przecież on nie buduje dla siebie), następny grzeszek to zbyt niskie posadowienie budynków, ci którzy będą mieszkać na parterze nigdy nie będą czuć się bezpiecznie, bowiem gwałtowna ulewa w godzinę może zniszczyć dorobek ich życia. Temu też można by choć trochę zaradzić budując tak jak kiedyś się budowało, na wysokim fundamencie i inwestując w wydajny system odwodnień, ale to kosztuje jeszcze więcej niż zaoszczędzony na niskich fundamentach beton. Następną rzeczą to wybór materiałów ściennych, zwykle niskiej jakości, bo są tanie. Nie mogę pojąć dlaczego deweloperzy tak pokochali pustaki ceramiczne, nierzadko rozsypujące się w rękach i zanieczyszczone marglem. Poza ceną nie prezentują większych wartości estetycznych, ekologicznych, zdrowotnych, ani też użytkowych. O wiele lepszym materiałem w tym względzie okazuje się beton komórkowy, silikat czy keramzyt. Jednak większość klientów zwykle o tym nie wie, więc też nie dopytuje. Polski rynek w oparciu o sprywatyzowane za psi grosz rodzime zakłady produkcyjne przejęły dwie zagraniczne firmy produkujące ceramikę budowlaną i niestety większość deweloperów buduje z tego co z dwojga jest gorszej jakości. Deweloperzy dobrze wiedzą w czym rzecz, ale klientów oświeci dopiero za lat kilkadziesiąt, kiedy wszystko zacznie się sypać. Kluczowy problem to termoizolacja budynku zarówno ścian, jak i poddaszy użytkowych. Styropiany i wełny o najgorszych współczynnikach izolacyjności, grubość minimum. Zastanawiasz się może dlaczego jest zimno w twoim nowym mieszkaniu, zwłaszcza na poddaszu, a w piwnicy czuć stęchlizną? Więc ci odpowiem, twój deweloper cię oszukał. Sprzedał ci osła zamiast konia. W dzisiejszym budownictwie wielorodzinnym wentylacja pomieszczeń najczęściej jest niewydolna, zwykle grawitacyjna. Dostępna jedynie w łazience i w kuchni. Pokoje natomiast zamknięte jak słoiki Weck’a. Wentylacja mechaniczna ze specjalnymi nasadami kominowymi i czerpniami powietrza niestety pociąga za sobą większe wydatki inwestycyjne, a to przecież stoi w jaskrawej sprzeczności z filozofią działania dewelopera. Pokrycia dachowe to kolejny krytyczny punkt. Po pierwsze membrany dachowe cieniutkie i liche jak pajęczyna, po drugie dachówki z najniższej półki, zwykle w kolorze naturalnym czerwonym, nieangobowane i nieszkliwione, czyli bez żadnych zabezpieczeń przeciwko mchom, grzybom i glonom, które po kilku latach użytkowania pięknie zielenią się na połaci dachowej, naprzemian czerniąc się z kurzem i sadzą z kominów. Połacie dachowe niewentylowane i przeciekające z marnej jakości okuciami i obróbkami dekarskimi kominów, z blachy, zamiast ze specjalistycznych, drogich, ale solidnie zabezpieczających taśm. Stolarka okienna zwykle najtańsza, bez nawiewników powietrza, osadzona niechlujnie i krzywo (samo-domykające się skrzydła drzwi i okien są potem przez długie lata zmorą użytkowników ). Stolarka drzwiowa zwykle dofinansowywana dodatkowo przez finalnego klienta, np. drzwi wejściowe antywłamaniowe renomowanej firmy, bo to co w standardzie nadaje się raczej do górskiej szopy. Nie wspomnę o infrastrukturze osiedlowej, bo z tym na wielu osiedlach istna tragedia i nóż sam się w kieszeni otwiera. Brak placów zabaw dla dzieci i miejsc do parkowania dla dorosłych. Brak ławeczek i skrawka zieleni dla seniorów. Prawdziwą zmorą są wąskie gardła komunikacyjne, które tworzą się w uliczkach osiedlowych molochów przed wyjazdem na drogę główną, gdzie zwykle są światła. Dlatego jako konsumenci powinniśmy być wymagający i dokonywać bardziej świadomych wyborów, aby za nasze pieniądze otrzymywać towar o adekwatnej wartości. Wielu z nas nie zna się na tym i niestety przegrywa kupując piękne buble, których na rynku jest zatrzęsienie. Można na ten temat nieco poczytać, można dopytać specjalistów, ale trzeba też samemu wnikliwie patrzeć, obserwować, analizować i wyciągać wnioski. Nikt nie zwolni nas z kierowania się własnym umysłem, a nade wszystko zdrowym rozsądkiem. Dlatego na koniec chciałbym podzielić się refleksją: Jeśli tylko możliwe i starczy sił budujcie własne domy. Jak Noe swoją Arkę przed potopem. Solidnie i dokładnie. Róbcie to sami. Bądźcie dla siebie dyrektorami, księgowymi, zaopatrzeniowcami, a jeśli trzeba, nawet budowlańcami. Dzisiaj już nie musicie tak jak kiedyś nasi rodzice porzucać pracy zawodowej albo budować 10 lat z całą rodziną w czasie urlopu albo w sobotnie popołudnia. Możecie zatrudnić sprawdzoną i renomowaną ekipę wykonawczą. Najlepiej tę samą do całości robót. Teraz kiedy budowlańcy zaczęli chodzić po osiedlach i szukać pracy nie jest trudno ją znaleźć. Płaćcie rzetelnie, pozostaniecie na długo we wdzięcznej pamięci tych ludzi. Nie finansujcie skąpo-obdarzonych, aczkolwiek sprytnych sztubaków, ich fur i długonogich sekretarek. Budowanie to wbrew pozorom bardzo proste zajęcie. Jeśli kogoś przeraża ilość biurokratycznych wymogów związanych z tym przedsięwzięciem, to przecież istnieje na rynku mnóstwo firm, które wg dzisiejszych cen już za 3 tys. zł załatwią za nas całą „papierologię”, a budowlaniec emeryt z sąsiedztwa na świeżym powietrzu z przyjemnością za kolejne 3 tys. zł dopilnuje całego procesu budowlanego, nadzorując jego wszystkie etapy (nie mam na myśli funkcji Kierownika Budowy, choć jakże często jego rola tak jak „państwo polskie jest czysto teoretyczna” i ogranicza się do kilku przyjazdów w czasie robót w celu dokonania w Dzienniku Budowy stosownych wpisów). O ile ludziom do 40-ki polecam mieszkanie w bloku, najlepiej w ośrodku wielkomiejskim, bo to dla ludzi młodych zdecydowanie najlepszy sposób na życie, wychowanie potomstwa, danie mu szansy na dostęp do solidnej edukacji i rozwój kariery zawodowej, to mieszkanie w bloku dla ludzi starszych uważam za życiową porażkę. I głównie do tych przed którymi starość kieruję słowa refleksji: Dopóki jesteście młodzi i krew buzuje wam w żyłach dokonajcie jedynie słusznego wyboru. Nie mieszkajcie w ulach (również ze względu na akustykę, ale to rozległy temat na osobny artykuł)! Budujcie własne domy! "

Jak ktoś ma chwile czasu poczytać bo warto . . .
" Od ponad 10 lat zajmuję się szeroko pojętą obsługą inwestycji budowlanych. Z przykrością stwierdzam, że jakość dzisiejszego budownictwa mieszkaniowego niestety pozostawia wiele do życzenia. Kluczowym problemem jest nieadekwatna cena do jakości produktu (mieszkania w bloku). Choć sprawiedliwie przyznać trzeba, że są wyjątki, to jednak większość deweloperów kierując się zyskiem buduje z najgorszej jakości materiałów i byle jak. Jedynym kryterium wyboru jest cena. Na samym końcu wszystko picuje się kolorowym tynkiem i różnicy nie widać. Jednak syf i zgnilizna toczą konstrukcję już od początku. A grzeszków jest wiele, począwszy od budowania na terenach bagiennych, na gruntach trudnych, o kwaśnym odczynie (to powoduje korozję betonu i w tempie błyskawicznym rujnuje fundamenty; oczywiście można w takim przypadku zastosować solidną hydro-izolację dwuskładnikową typu ciężkiego, renomowanych firm, ale kto by tam w takie cymesy inwestował, przecież on nie buduje dla siebie), następny grzeszek to zbyt niskie posadowienie budynków, ci którzy będą mieszkać na parterze nigdy nie będą czuć się bezpiecznie, bowiem gwałtowna ulewa w godzinę może zniszczyć dorobek ich życia. Temu też można by choć trochę zaradzić budując tak jak kiedyś się budowało, na wysokim fundamencie i inwestując w wydajny system odwodnień, ale to kosztuje jeszcze więcej niż zaoszczędzony na niskich fundamentach beton. Następną rzeczą to wybór materiałów ściennych, zwykle niskiej jakości, bo są tanie. Nie mogę pojąć dlaczego deweloperzy tak pokochali pustaki ceramiczne, nierzadko rozsypujące się w rękach i zanieczyszczone marglem. Poza ceną nie prezentują większych wartości estetycznych, ekologicznych, zdrowotnych, ani też użytkowych. O wiele lepszym materiałem w tym względzie okazuje się beton komórkowy, silikat czy keramzyt. Jednak większość klientów zwykle o tym nie wie, więc też nie dopytuje. Polski rynek w oparciu o sprywatyzowane za psi grosz rodzime zakłady produkcyjne przejęły dwie zagraniczne firmy produkujące ceramikę budowlaną i niestety większość deweloperów buduje z tego co z dwojga jest gorszej jakości. Deweloperzy dobrze wiedzą w czym rzecz, ale klientów oświeci dopiero za lat kilkadziesiąt, kiedy wszystko zacznie się sypać. Kluczowy problem to termoizolacja budynku zarówno ścian, jak i poddaszy użytkowych. Styropiany i wełny o najgorszych współczynnikach izolacyjności, grubość minimum. Zastanawiasz się może dlaczego jest zimno w twoim nowym mieszkaniu, zwłaszcza na poddaszu, a w piwnicy czuć stęchlizną? Więc ci odpowiem, twój deweloper cię oszukał. Sprzedał ci osła zamiast konia. W dzisiejszym budownictwie wielorodzinnym wentylacja pomieszczeń najczęściej jest niewydolna, zwykle grawitacyjna. Dostępna jedynie w łazience i w kuchni. Pokoje natomiast zamknięte jak słoiki Weck’a. Wentylacja mechaniczna ze specjalnymi nasadami kominowymi i czerpniami powietrza niestety pociąga za sobą większe wydatki inwestycyjne, a to przecież stoi w jaskrawej sprzeczności z filozofią działania dewelopera. Pokrycia dachowe to kolejny krytyczny punkt. Po pierwsze membrany dachowe cieniutkie i liche jak pajęczyna, po drugie dachówki z najniższej półki, zwykle w kolorze naturalnym czerwonym, nieangobowane i nieszkliwione, czyli bez żadnych zabezpieczeń przeciwko mchom, grzybom i glonom, które po kilku latach użytkowania pięknie zielenią się na połaci dachowej, naprzemian czerniąc się z kurzem i sadzą z kominów. Połacie dachowe niewentylowane i przeciekające z marnej jakości okuciami i obróbkami dekarskimi kominów, z blachy, zamiast ze specjalistycznych, drogich, ale solidnie zabezpieczających taśm. Stolarka okienna zwykle najtańsza, bez nawiewników powietrza, osadzona niechlujnie i krzywo (samo-domykające się skrzydła drzwi i okien są potem przez długie lata zmorą użytkowników ). Stolarka drzwiowa zwykle dofinansowywana dodatkowo przez finalnego klienta, np. drzwi wejściowe antywłamaniowe renomowanej firmy, bo to co w standardzie nadaje się raczej do górskiej szopy. Nie wspomnę o infrastrukturze osiedlowej, bo z tym na wielu osiedlach istna tragedia i nóż sam się w kieszeni otwiera. Brak placów zabaw dla dzieci i miejsc do parkowania dla dorosłych. Brak ławeczek i skrawka zieleni dla seniorów. Prawdziwą zmorą są wąskie gardła komunikacyjne, które tworzą się w uliczkach osiedlowych molochów przed wyjazdem na drogę główną, gdzie zwykle są światła. Dlatego jako konsumenci powinniśmy być wymagający i dokonywać bardziej świadomych wyborów, aby za nasze pieniądze otrzymywać towar o adekwatnej wartości. Wielu z nas nie zna się na tym i niestety przegrywa kupując piękne buble, których na rynku jest zatrzęsienie. Można na ten temat nieco poczytać, można dopytać specjalistów, ale trzeba też samemu wnikliwie patrzeć, obserwować, analizować i wyciągać wnioski. Nikt nie zwolni nas z kierowania się własnym umysłem, a nade wszystko zdrowym rozsądkiem. Dlatego na koniec chciałbym podzielić się refleksją: Jeśli tylko możliwe i starczy sił budujcie własne domy. Jak Noe swoją Arkę przed potopem. Solidnie i dokładnie. Róbcie to sami. Bądźcie dla siebie dyrektorami, księgowymi, zaopatrzeniowcami, a jeśli trzeba, nawet budowlańcami. Dzisiaj już nie musicie tak jak kiedyś nasi rodzice porzucać pracy zawodowej albo budować 10 lat z całą rodziną w czasie urlopu albo w sobotnie popołudnia. Możecie zatrudnić sprawdzoną i renomowaną ekipę wykonawczą. Najlepiej tę samą do całości robót. Teraz kiedy budowlańcy zaczęli chodzić po osiedlach i szukać pracy nie jest trudno ją znaleźć. Płaćcie rzetelnie, pozostaniecie na długo we wdzięcznej pamięci tych ludzi. Nie finansujcie skąpo-obdarzonych, aczkolwiek sprytnych sztubaków, ich fur i długonogich sekretarek. Budowanie to wbrew pozorom bardzo proste zajęcie. Jeśli kogoś przeraża ilość biurokratycznych wymogów związanych z tym przedsięwzięciem, to przecież istnieje na rynku mnóstwo firm, które wg dzisiejszych cen już za 3 tys. zł załatwią za nas całą „papierologię”, a budowlaniec emeryt z sąsiedztwa na świeżym powietrzu z przyjemnością za kolejne 3 tys. zł dopilnuje całego procesu budowlanego, nadzorując jego wszystkie etapy (nie mam na myśli funkcji Kierownika Budowy, choć jakże często jego rola tak jak „państwo polskie jest czysto teoretyczna” i ogranicza się do kilku przyjazdów w czasie robót w celu dokonania w Dzienniku Budowy stosownych wpisów). O ile ludziom do 40-ki polecam mieszkanie w bloku, najlepiej w ośrodku wielkomiejskim, bo to dla ludzi młodych zdecydowanie najlepszy sposób na życie, wychowanie potomstwa, danie mu szansy na dostęp do solidnej edukacji i rozwój kariery zawodowej, to mieszkanie w bloku dla ludzi starszych uważam za życiową porażkę. I głównie do tych przed którymi starość kieruję słowa refleksji: Dopóki jesteście młodzi i krew buzuje wam w żyłach dokonajcie jedynie słusznego wyboru. Nie mieszkajcie w ulach (również ze względu na akustykę, ale to rozległy temat na osobny artykuł)! Budujcie własne domy! "