michalb pisze:(...)
Dotychczas na nieruchomościach nie spotkałem się z taką zawziętością i agresją sąsiedzką jak ma miejsce na O4 że albo sąsiedzi albo zarządca donoszą w tym okresie na innych sąsiadów lub ekipy wykończeniowe do straży miejskiej. Pierwsza osoba wykańczająca mieszkanie nie przeszkadza nikomu, ale ostatnia też ma prawo do jego wykończenia więc należy to zrozumieć.(...)

Panie, przecież tam nie ma miejsca. Auta zaparkowane na chodniku blokują dostęp do miejsc postojowych. Czy tak trudno to zrozumieć? Tu nie chodzi o zawziętość sąsiedzką, a możliwość korzystania ze swojej własności. I nie ma znaczenia, czy miejsce postojowe kosztowało 25 tysięcy, czy dostali je za symboliczną "złotówkę". To miejsce do kogoś należy, ale ten ktoś nie może z niego wyjechać, albo na nie wjechać. Nic dziwnego, że dzwoni seryjnie na SM, bo zwyczajnie chce wyegzekwować to, co mu się należy.
Argument "to tylko na chwilę", "na okres wykończenia/remontu" nie trzyma się kupy. Ja mieszkam na nowym osiedlu przy Kraków Arenie - wprowadziłem się 3 lata temu jako jeden z ostatnich... a remonty trwają nadal

Niektórzy po tych 3 latach prowizorki robią prawdziwy remont, inni trzymali pustostan przez 3 lata... Nie ma co liczyć na to, że auta ekip remontowych znikną.
Natomiast co do blokowania drogi przeciwpożarowej... Jeśli blokujący cwaniacy przegłosują właścicieli miejsc narzucając chaos komunikacyjny, pozostaje niestety wyjście najgorsze. Jak SM jest bezradna, zostaje PSP. Wystarczy napisać list do Straży Pożarnej, że wspólnota nie zapewnia wolnego dostępu do drogi pożarowej. Gwarantowana kontrola, wysoka kara dla całej wspólnoty i konieczność poprawnego oznakowania osiedla.
Swoją drogą, dyskusja w tym wątku to tylko przedsmak "dobrosąsiedzkich stosunków", które zgotował Budimex mieszkańcom Nowych Czyżyn. Może teraz niektórzy zrozumieją, czemu budowa tego osiedla budziła aż tak negatywne emocje.
Ponadto pragnę zauważyć, że mimo mojej antypatii do Budimexu, jest to jednak firma działająca zgodnie z polskim prawem. Nikomu z Państwa narzekającym w tym wątku przedstawiciel dewelopera nie przystawiał pistoletu do głowy, nie zmuszał do kupna mieszkania bez miejsca postojowego. Dlatego jak czytam, że "miejsc postojowych już nie było", więc ci co kupili "załapali się/mieli farta", to ręce opadają. Kupują Państwo mieszkanie za kilkaset tysięcy złotych, na ogół na kredyt - pozbawione najwyraźniej tak kluczowego komponentu jak miejsce postojowe (swoją drogą: czy naprawdę nie da się żyć bez samochodu, lub choćby parkowania o paręset metrów dalej?) - i nie widzą żadnego problemu? Ja jak kupowałem swoje M miałem podobny problem. Deweloper zaczął kręcić w sprawie miejsc w garażu - powiedziałem, że mieszkanie bez miejsca postojowego w ogóle mnie nie interesuje, więc miejsce natychmiast się znalazło. A gdyby się nie znalazło, zamieszkałbym gdzie indziej. Proste, prawda? Najwyraźniej jednak nie dla wszystkich.