Witam,
właściwie ten temat przeszedł w wątek o ogrodzeniach. Jeśli jest jakiś moderator, dobrze gdyby przekleił.

Ja niniejszym może wrzucę tu i tam, ze wskazaniem "tam", jako właściwszym do dalszego ciągu. A teraz treść wspólna.

Zatem pojawia się pierwsze ogrodzenie tarasu i ogródka za jednym zamachem. Jako że w niefortunnych okolicznościach, chcę dopytać parterowiczów o odczucia / wiedzę / pomiar. Wydawało mi się naturalne, że drzewka wyznaczają granice między tarasami i są bezbłędnie poprowadzone wzdłuż ścian działowych. Zdziwiłem się, gdy ekipa sąsiada była gotowa robić wylewkę u mnie, zagradzając działowe drzewka, co za tym idzie odpowiednio w prawo od ich przedłużenia w ogródku. Pan z siąsiedniego mieszkania uzasadnił to pomiarem ściany zewnętrznej przez pół, w co jestem skłonny uwierzyć, gdyż sam kiedyś tak myślałem (ściany działowe tak nie biegną). Co by nikt się o nic nie burzył, miałem wizję po wewnętrznej stronie drzewek każdy sobie rzepkę skrobie, a ich pas jest wspólny lub niczyj. W wątku na forum żartem lub serio także pojawił się wpis o drzewkach "moich" i sąsiada

czyli ktoś ma inaczej?

Jak jest, bo z rozmowy z drugim sąsiadem wnioskuję, że drzewka jednak są granicą i to neutralną, mniej więcej na szerokość ścian działowych. Zatem: albo ktoś likwiduje je w porozumieniu z lokatorami sąsiadującego mieszkania i stawiają jedno wspólne ogrodzenie, albo stawiają co kto woli każdy w obrębie swojego tarasu, zostawiając drzewka w spokoju. "Wybieg dla psa" jest tu dla mnie dobrym przykładem, nie ogradzali drzewek.
Niefortunne okoliczności to fakt, iż podobno zrządzeniem losu ogrodzenie stawiano z poślizgiem dzisiaj - tu pół żartem "niefart" dla stawiających. Dla mnie fart, bo wczoraj mnie nie było, dziś przypadkiem mogłem wpłynąć na jego kształt, który w przeciwnym razie mocno by mnie zdziwił. Ostatecznie poprowadzono je "po wewnętrznej drzewek" na ich tarasie, a gdybym i ja grodził, to "po wewnętrznej" na swoim (drugim, równoległym ogrodzeniem), zostawiając drzewka, jako neutralne. Okoliczności były i pozostały niefortunne, gdyż jako osoba bywająca (jeszcze nie na stałe; przed przeprowadzką, w toku przedłużającego się jak "flaki z olejem" wykończenia) z głupia trafiłem na sąsiedzką inwencję = ingerencję, gdzie żadnych oficjalnych, czy większościowych, rozstrzygnięć brak. No i były emocje, które są najgorszym doradcą i fatalnym początkiem sąsiadowania.
Co do wysokości ogrodzeń, nie przeszkadzają mi 150 cm i sam o takich myślałem. Wolałbym do nich równać, niż obniżać, z tymże myślałem odwrotnie niż stawiają sąsiedzi. Wyższe widziałem na tarasie, a symboliczne w ogródku.
Pozdrawiam serdecznie
Konrad