Okej moze opisze krótko jak cała sprawa wygląda:
Poniedziałek, przyjeżdza do mnie znajoma para obejrzeć mieszkanie.
Nawet nie robimy imprezy tylko rozmawiamy sobie w salonie.
Puka do mnie sasiad czy mozemy sie przeniesc z rozmowami z salonu do innego pokoju bo jego dziecko nie moze spac.
Zaznaczam, ze:
-nie bylo muzyki
-nie bylo wlaczonego telewizora
-nie bylo nawet alkoholu w zdanej postaci; jedynie siedzielismy i rozmawialismy sobie w cztery osoby
Powiedzialem mu, ze bedziemy dodatkowo cicho. Pomijajac ze to nawet nie impreza.
Okolo 22:30 zjawila sie u mnie policja...
Że zakłócam cisze nocna. Wpuściłem panów do mieszkania. Zdziwieni, ze zamiast dantejskich scen opisanych zapewne przez sasiada zobaczyli kilka osob bliskich 30stki siedzacych i pijsacych herbate nad albumem ze zdjeciami.
Nie dostalem nawet pouczenia.
Czemu ludzie sa az tak przewraziliwieni ? Zeby robic takie przykrosci komus kiedy nawet nic nie jest robione ?
Rozumiem glosne imprezy, muzyka - ale no chyba mozna u siebie w domu pogadac zwyczajnie wieczorem bez obawy ze nawiedzi mnie policja....


