
Prawdopodobnie auto stoczyło się z chodnika wyżej (bo kierowca zapewne tam zaparkował) z racji braku zaciągniętego ręcznego. I teraz dwie kwestie...
1. Zgłosiłem ochroniarzowi zaistniałą sytuację, będąc zdziwiony, że od kilku godzin sam tego nie zauważył. Jednak odpowiedź z jaką się spotkałem sprawiła, że ręce mi opadły. Ochroniarz niemalże mnie wyśmiał! Powiedział, że jego to nic nie obchodzi, kompletnie go to nie interesuje. Dodał, że on się tym nie zajmie bo "długo już żyje i zna takie przypadki". Bał się, że pchając ze mną samochód coś w nim "zniszczy". Przedziwna argumentacja. Ochroniarz odszedł niewzruszony i totalnie niezaangażowany spacerować z założonymi rękami za plecami dalej. Przepraszam? Ale jeśli nie od sytuacji tego typu jest ochrona to od czego?
Pamiętam, że jakiś czas temu na forum była poruszana kwestia monitoringu oraz rezygnacji z ochrony. Spora część mieszkańców, w tym ja, nie godziła się na pozbawienie ochrony naszego osiedla. Ale po tym co usłyszałem przed chwilą to wyrzucić to na zbity pysk. Pozbyć się po prostu ochrony. Na co nam ochrona skoro NIC nie robi i JAWNIE to przyznaje co najzabawniejsze?
2. Może pójdzie ktoś ze mną je przepchnąć do tyłu? Akurat szczęśliwie uda się to zrobić bo z tyłu jest pusta "koperta" z zakazem zatrzymywania się, nie stoi tam żadne inne auto i jak je przepchniemy to odblokujemy ulice. Jedna osoba popchnie, druga podłoży kamień. W pojedynke boje się to robić bo mogę nie zdążyć. Ktoś z dobrych sąsiadów chętny do pomocy?