Nie wiem dokładnie, jak to wygląda na
Orlińskiego 4, ale w bloku, w którym wcześniej mieszkałem, to wyglądało mniej więcej tak, że sporo osób olało kupo miejsca postojowego do mieszkania w myśl zasady, że jakoś to będzie, chociaż mogli parking kupić. Później, kiedy zaczął się czas wykończeń w mieszkaniach, chodnik pod blokiem był permanentnie zastawiony samochodami, choć wiadomo było, że jest tam zakaz parkowania (droga pożarowa czy coś takiego), były też znaki, które to określały. I nagle część osób stwierdziła, że jak to, tak zakazać parkowania, to gdzie oni mają samochody trzymać, przecież gdzieś muszą i zaczęło się odwracanie kota ogonem i robienie złych z tych, którzy chcieli utrzymać porządek. Żeby sobie niby odpuścić na czas remontów, bo wiadomo,
ekipy budowlane, rozładunki - remonty się skończyły, a tu dalej dziki parking. Argumenty, że to tylko zakupy chcą rozładować, że co jeśli przyjeżdża rodzina i znajomi itd. Ktoś dopiero zaczął dzwonić regularnie po Straż Miejską, tak że mieszkańcy przestali parkować, a po jakimś czasie także przypadkowe osoby, bo zostały postawione donice z kwiatkami. Myślę, że wszędzie będziemy to przerabiać. I nic tu nie daje np. to, że niedaleko są darmowe parkingi miejskie, na których zawsze są jakieś miejsca, ludziom po prostu nie chce się d... ruszyć dwa kroki, bo oni muszą parkować przy wejściu do bloku.