http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,16218422,Malopolski_Piknik_Lotniczy__Samoloty_zatrzymuja_deweloperow.html
Spektakularne powietrzne popisy, historyczne rekonstrukcje i mnóstwo maszyn - w weekend Kraków opanuje lotnicza gorączka. Przed X Małopolskim Piknikiem Lotniczym Krzysztof Radwan opowiada o tym, jak samoloty obroniły zielone tereny przed wieżowcami.
Ada Chojnowska: przed nami dziesiąta, jubileuszowa edycja Małopolskiego Pikniku Lotniczego. Łezka w oku się kręci?Krzysztof Radwan: - Zdecydowanie tak. Staraliśmy się przygotować mnóstwo atrakcji, m.in. po raz pierwszy na krakowskim niebie zagości spitfire. Rzecz jest o tyle ciekawa, że będzie nim latał młody polski pilot, którego pasją są stare samoloty. Jest to w tej chwili jedyny polski pilot przeszkolony do obsługi spitfire'a, ostatnio uzyskał również pozwolenia do latania na pokazach. To niezwykle doświadczony człowiek, prywatnie właściciel dwóch samolotów. Młody Polak za sterami pamiętającego wojnę spitfire'a - to naprawdę duża sprawa. Samolot będzie przemalowany na barwy polskiego dywizjonu, w którym podczas wojny latał człowiek legenda, czyli Jerzy Główczewski. On także pojawi się na Pikniku.
Pamięta pan przygotowania do pierwszej edycji?- Oj, tak. Na jubileusz naszego muzeum w 2003 roku - czyli 40 lat, od kiedy skasowano lotnisko i pas startowy obumarł - przygotowałem dla gości niespodziankę. Wylądowała tu krakowska wilga, zorganizowałem też pokaz akrobacji dwóch samolotów z grupy Żelazny. I to był swego rodzaju zaczyn dla Pikniku. Wtedy, z okazji 40-lecia muzeum, mieliśmy jednorazową zgodę na użycie pasa startowego, rok później dostaliśmy zgodę na dwa dni, a dziś jest to już lądowisko zarejestrowane, czynne przez cały rok. Pierwszy Piknik to była fajna sprawa. W karnawale odbywał się bal lotników w Warszawie, gdzie gościł ówczesny dowódca sił powietrznych generał Ryszard Olszewski oraz prezes Aeroklubu Polskiego Jan Karpiński. Podszedłem najpierw do dowódcy i zapytałem: "A dasz mi iskry do Krakowa, jakbym chciał organizować pokazy?". Odpowiedział: "Dam". Potem skierowałem kroki do prezesa Karpińskiego. "Dasz Żelaznych?" "No dam". I te dwa zespoły akrobacyjne dały mi już 10 samolotów. Potem zaczęły się telefony po różnych aeroklubach i ostatecznie na pierwszym Pikniku latało 35 statków powietrznych. I tak udało nam się przeskoczyć inne poważne imprezy lotnicze w Polsce, a w tej chwili jesteśmy największą cywilną imprezą lotniczą w kraju. W rekordowym czasie latało u nas 111 statków powietrznych w ciągu dnia, a w ciągu dwóch dni zarejestrowaliśmy niemal 400 operacji lotniczych, czyli startów i lądowań. I co dla mnie niezmiernie ważne: Piknik jest imprezą bardzo rodzinną i edukacyjną. Oprócz atrakcji w powietrzu cały czas dzieje się coś na ziemi - w tym roku będziemy mieli rekordową liczbę 400 rekonstruktorów, pojawi się też mnóstwo różnego rodzaju pojazdów.
To wszystko takie proste i łatwe do zorganizowania?
https://www.youtube.com/watch?v=Xroc52Ys3Fw
- Polskie prawo lotnicze należy do najbardziej restrykcyjnych w Europie i te wszystkie wymogi musimy spełnić. To nie jest tak, że sobie zapraszamy pilotów i oni tu przylatują. Listę tych, którzy wezmą udział w pokazach, musimy mieć gotową najpóźniej miesiąc przed imprezą. Trzeba ich zgłosić do urzędu, zorganizować chronometraż, czyli ustalić, który samolot kiedy startuje. I dalej: mamy latanie niskie i latanie wysokie, jesteśmy też w obszarze nadzoru wieży w Krakowie, więc samoloty komunikacyjne latają tu już na wysokości 1 km nad ziemią. Musimy zatem zgrywać nasze przeloty z przelotami pasażerskimi. Wszystko to jest ogromnym logistycznym wyzwaniem. Za każdym razem pojawiają się też nowe wyzwania. To nie jest tak, że skoro robiliśmy to już kilka razy, to kolejna edycja to dla nas pstryknięcie palcami. Dość powiedzieć, że na czas dwóch dni pokazów zatrudniamy 260 osób.
Wczoraj rozmawiałam z sąsiadką i wspomniałam jej, że idę na wywiad w sprawie Pikniku Lotniczego. Oburzyła się. "Po co tę imprezę promować, skoro co roku dochodzi do jakiegoś wypadku" - stwierdziła. To oczywiście nie jest prawda, ale takie opinie czasem w Krakowie słychać.- Wiem, że są osoby, które tak myślą. A przecież lotnictwo jest najbezpieczniejszym środkiem transportu. Ostatnio głośno było o wypadkach na zawodach szybowcowych, jednak to zupełnie inna historia. Proszę sobie wyobrazić w powietrzu 40 czy 60 szybowców, których filozofia polega na tym, żeby znaleźć sobie cumulusa, wepchać się pod niego i wyciągnąć się w górę na jak najdłuższą chwilę. Nie każdy rozejrzy się wokół i stąd wypadki. Tu takiej możliwości nie ma, wszystko jest precyzyjnie zaplanowane. Wielkim naszym plusem jako muzeum lotniczego są niesamowicie wartościowe tereny zielone znajdujące się niemal w centrum miasta. Generuje to dla Muzeum Lotnictwa Polskiego bardzo duże koszty i gdyby zakazano nam organizowania pikników lotniczych, MLP nie byłoby zainteresowane już utrzymywaniem tego terenu i pewnie powstałyby tu wieżowce. Okoliczni mieszkańcy w większości rozumieją sprawę i w najbliższej okolicy te głosy negatywne są naprawdę nieliczne. Nasz Piknik to świetna rzecz i mam nadzieję, że wciąż będą kolejne.